Przejdź do zawartości

Przejdź do spisu treści

Zestresowani lekarze

Zestresowani lekarze

„Przyszło do mnie młode małżeństwo w nadziei, że pomogę ich nowo narodzonemu synkowi. Gdy go zbadałem, żal ścisnął mi serce. Miał nieuleczalną wadę wzroku. Czy wyobrażacie sobie, co czułem, mówiąc im, że ich synek nigdy nie będzie widział? Kiedy wyszli z gabinetu, byłem zupełnie przybity. Ale za chwilę wszedł następny pacjent, oczekując, że przywitam go z uśmiechem na ustach! To właśnie stresuje mnie w zawodzie lekarza” (chirurg oczny z RPA).

PACJENCI nie przychodzą do gabinetu po to, by się zajmować problemami lekarza. Umysły mają zaprzątnięte własnymi zmartwieniami. Dlatego mało kto myśli o tym, na jaki stres narażeni są lekarze.

Oczywiście napięcia nie omijają nikogo, a praca w służbie zdrowia to nie jedyne stresujące zajęcie. Ponieważ jednak prawie wszyscy mamy częściej lub rzadziej do czynienia z lekarzami, warto wiedzieć, co ich obciąża i jak to może na nich wpływać.

Z niemałym stresem wiąże się już walka o miejsce na wydziale medycyny. A początek studiów okazuje się zazwyczaj prawdziwym wstrząsem emocjonalnym. Dla studenta medycyny zaczyna się etap życia, który może zmienić jego mentalność i odczucia.

Studia medyczne — silne przeżycia

Czasami zaraz w pierwszym tygodniu studenci mają zajęcia w prosektorium. Sporo z nich nigdy wcześniej nie widziało ludzkich zwłok. Widok nagich bezwładnych ciał otwartych w celu przeprowadzenia lekcji anatomii może szokować. Studenci muszą się nauczyć radzić sobie z tymi emocjami. Często ratują się specyficznym poczuciem humoru — nadają zwłokom zabawne imiona. To, co ktoś postronny może postrzegać jako oznakę bezduszności i braku szacunku, jest dla studentów sposobem na oddalenie od siebie myśli o zmarłym człowieku.

Potem przychodzi kolej na praktyki w szpitalu. Większość ludzi dopiero gdzieś w średnim wieku zaczyna zastanawiać się nad przemijaniem życia. Tymczasem studenci medycyny już w młodości stają twarzą w twarz z nieuleczalnymi chorobami i śmiercią. Jeden z nich napisał, że pierwsze doświadczenia w szpitalu wzbudziły w nim „silną odrazę”. Poza tym zarówno w krajach biednych, jak i bogatych studenci mogą być wstrząśnięci, gdy po raz pierwszy uświadomią sobie, jak często ze względów finansowych nie zapewnia się ludziom potrzebnej opieki medycznej.

Jak adepci sztuki lekarskiej odreagowują napięcie? Pracownicy służby zdrowia nieraz dystansują się emocjonalnie od pacjentów, mówiąc o nich bezosobowo. Na przykład pielęgniarka powie: „Doktorze, pod dwójką mamy złamaną nogę”. Dla kogoś, kto nie rozumie przyczyn takiego zachowania, być może zabrzmi to jak ciężki dowcip.

Wyczerpanie emocjonalne

Po studiach lekarze posiadają rozległą wiedzę fachową, ale w praktyce duża część ich pracy polega na rozmowach z chorymi. Czasami czują się nieprzygotowani, by dźwigać związane z tym emocje. Jak zaznaczono we wstępie, jedną z najtrudniejszych rzeczy dla lekarza jest przekazanie złej wiadomości. Niektórzy muszą robić to codziennie. Chory znajdujący się w krytycznym położeniu często ma potrzebę dania upustu swej goryczy i oczekuje, że człowiek w białym fartuchu go wysłucha. Kontakt ze sfrustrowanymi, przerażonymi ludźmi może być tak męczący, że lekarze cierpią niekiedy na szczególnego rodzaju wypalenie zawodowe, zwane wyczerpaniem emocjonalnym.

Wspominając pierwsze lata pracy, lekarz rodzinny z Kanady napisał: „Byłem przygnieciony nawałem obowiązków: potrzebujący pomocy domagali się mojego czasu, przygnębieni chcieli rozładować napięcie, chorzy czekali na moją interwencję, naciągacze próbowali mnie wykorzystać; jedni przychodzili do mnie, inni nalegali, bym to ja przyszedł do nich, a jeszcze inni naprzykrzali mi się telefonami w moim własnym domu — nawet w sypialni. Ciągle tylko ludzie, ludzie, ludzie. Chciałem im pomagać, ale to było czyste szaleństwo” (A Doctor’s Dilemma, John W. Holland).

Czy upływ czasu łagodzi ten stres? Na bardziej doświadczonych lekarzach spoczywa przeważnie większa odpowiedzialność. Niekiedy decyzje stanowiące o życiu i śmierci trzeba podejmować natychmiast, i to być może na podstawie niepełnych informacji. „Kiedy byłem młodszy, nie zamartwiałem się” — wyjaśnia pewien lekarz z Wielkiej Brytanii. „To tak jak z brawurową jazdą młodych ludzi. Ale z wiekiem zaczynasz bardziej cenić życie. Teraz decyzje w sprawie leczenia znacznie częściej spędzają mi sen z powiek”.

Jak stres odbija się na lekarzach? Zwyczaj nabierania emocjonalnego dystansu do pacjentów może się przenieść na stosunki we własnej rodzinie. I wcale nie jest łatwo tego uniknąć. Niektórzy lekarze z niebywałym poświęceniem pomagają chorym radzić sobie z uczuciami. Ale ile empatii można okazać, by nie skończyło się to wyczerpaniem emocjonalnym? Lekarze muszą rozstrzygać takie dylematy.

Trudni pacjenci

Zapytani o napięcia spowodowane kontaktami z chorymi, lekarze często opowiadają o tak zwanych trudnych pacjentach. Wymieńmy choćby kilka typów.

Jeden z nich to pacjent, który marnuje czas lekarza, gdyż mówi dużo i chaotycznie, zamiast od razu przejść do sedna. Z kolei pacjent wymagający potrafi bez uzasadnionej potrzeby zadzwonić do lekarza w nocy lub w weekend bądź też domagać się leczenia, które w jego wypadku nie jest wskazane. Następny typ to pacjent nieufny. Niektórzy ludzie wyszukują na przykład przez Internet przydatne wiadomości o swojej chorobie. Ale czasami pochłania ich to do tego stopnia, że tracą zaufanie do swojego specjalisty, który nie zawsze ma czas na szczegółową analizę wszystkich takich informacji. Jakież to frustrujące dla lekarza, gdy sceptyczny chory nie chce z nim współpracować. Nie sposób też nie wspomnieć o pacjencie niecierpliwym, który przerywa kurację, zanim zdążyła przynieść rezultaty, i już szuka pomocy gdzie indziej.

Jednak w niektórych częściach świata najwięcej stresów przysparzają lekarzom nie pacjenci, lecz prawnicy.

Lekarze przyjmują postawę obronną

W wielu krajach coraz częściej oskarża się lekarzy o błąd w sztuce. Niekiedy prawnicy z błahych powodów pozywają ich do sądu, licząc na korzyści finansowe. „Ze względu na takie praktyki rosną stawki za ubezpieczenie od skutków pomyłki lekarskiej” — wyjaśnił przewodniczący Amerykańskiego Towarzystwa Lekarskiego. „Te procesy pociągają za sobą liczne bolesne konsekwencje. Oskarżony niesłusznie lekarz jest narażony na wstyd, stratę czasu (...) stres i lęki”. Zdarzały się nawet samobójstwa.

W rezultacie lekarze nierzadko są zmuszeni przyjąć postawę obronną i przy podejmowaniu decyzji myśleć o ewentualnych skutkach prawnych, a nie o tym, co będzie najlepsze dla chorego. „Uprawiając zawód lekarza, trzeba teraz myśleć o ratowaniu własnej skóry” — napisano w czasopiśmie Physician’s News Digest.

Ponieważ lekarze odczuwają coraz większą presję, sporo z nich zastanawia się nad przyszłością. Myślą o niej również pacjenci, którzy widzą, że pomimo postępu medycyny choroby dalej przysparzają licznych cierpień. W następnym artykule omówiono realistyczny pogląd na to, co przyszłość przyniesie zarówno lekarzom, jak i pacjentom.

[Ramka i ilustracja na stronie 6]

WSPÓŁPRACA Z LEKARZEM

1. Aby efektywnie wykorzystać wizytę u lekarza, zastanów się wcześniej, jak dokładnie, lecz zwięźle opowiedzieć mu o swoich dolegliwościach. Zacznij od najpoważniejszej sprawy

2. Poza godzinami przyjęć dzwoń do lekarza tylko w nagłych sytuacjach

3. Bądź cierpliwy. Pamiętaj, że postawienie diagnozy i leczenie wymaga czasu

[Ramka i ilustracje na stronie 7]

‛LECZENIE NAWET RUTYNOWYCH PRZYPADKÓW SPRAWIA WIELKĄ SATYSFAKCJĘ’

„Przepaść między praktyką lekarską w naszej okolicy a rejonami bardziej rozwiniętymi jest ogromna. Ponieważ zdobycie dobrego zawodu traktuje się tutaj jako sposób ucieczki od ubóstwa, studia medyczne cieszą się dużą popularnością. Jest jednak wielu lekarzy, a niewiele etatów. W rezultacie mają oni skromne pobory. Rzadko który pacjent może sobie pozwolić na prywatną wizytę. Pracuję w przestarzałym szpitalu z cieknącym dachem i zaledwie podstawowym wyposażeniem. Nasz personel składa się z dwóch lekarzy i pięciu pielęgniarek. Mamy pod opieką 14 000 ludzi.

„Czasami ktoś uważa, że nie zbadałem go należycie, ale gdy w poczekalni siedzi 25 osób, nie można poświęcić jednemu pacjentowi zbyt dużo czasu. Mimo to leczenie chorych, nawet gdy są to rutynowe przypadki, sprawia mi wielką satysfakcję. Na przykład matki często przyprowadzają dzieci niedożywione, odwodnione wskutek biegunki. Te maluchy mają pozbawione wyrazu oczy i wylęknione twarzyczki. Wyjaśniam wtedy matce, jak stosować płyn do nawadniania doustnego, leki przeciwpasożytnicze i antybiotyki. Gdy te środki zaczynają działać, dziecko odzyskuje apetyt. Po tygodniu wygląda zupełnie inaczej — ma błyszczące oczy, uśmiechniętą buzię i chęć do zabawy. Zostałem lekarzem, bo chciałem przeżywać takie chwile.

„Już w dzieciństwie pragnąłem nieść ulgę chorym. Ale nie spodziewałem się, że studia medyczne tak mnie zmienią. Widziałem, jak ludzie umierali, bo nie mieli pieniędzy na leczenie — czasami w grę wchodziły niewielkie kwoty. Żeby nie dać się tym przytłoczyć, musiałem przytępić swoją wrażliwość. Dopiero kiedy dowiedziałem się z Biblii, dlaczego ludzie cierpią, zrozumiałem, że Bóg jest współczujący, i odzyskałem zdolność wczuwania się w cudze położenie. Znów umiem płakać”.

[Ilustracje]

Doktor Marco Villegas, który pracuje w odosobnionym boliwijskim mieście w dorzeczu Amazonki