Przejdź do zawartości

Przejdź do spisu treści

„Nie wasza jest ta bitwa, lecz Boża”

„Nie wasza jest ta bitwa, lecz Boża”

„Nie wasza jest ta bitwa, lecz Boża”

OPOWIADA W. GLEN HOW

W ciągu ostatnich 60 lat Świadkowie Jehowy w Kanadzie stoczyli wiele batalii prawnych. Ich zwycięstwa nie uszły uwagi środowiska prawników. Za rolę, jaką odegrałem w niektórych z tych spraw, Amerykańskie Towarzystwo Prawnicze przyznało mi niedawno Nagrodę za Odważną Obronę. Podczas ceremonii wręczenia nagród oświadczono, że sprawy dotyczące Świadków Jehowy „stworzyły ważną barierę chroniącą przed nadmierną ingerencją państwa (...), gdyż dzięki wyrokom sądowym w (...) [tych procesach] powstało coś w rodzaju karty praw, zapewniającej i chroniącej swobody wszystkich Kanadyjczyków”. Pozwólcie, że przybliżę wam szczegóły niektórych z tych rozpraw i opowiem, jak zetknąłem się z prawem i jak zostałem Świadkiem Jehowy.

W ROKU 1924 w Toronto moich rodziców odwiedził George Rix, Badacz Pisma Świętego, jak nazywano wówczas Świadków Jehowy. Moja mama, Bessie How, drobna kobietka, zaprosiła go na dyskusję. Miałem wtedy pięć lat, a mój brat, Joe — trzy.

Wkrótce mama zaczęła chodzić na zebrania Badaczy Pisma Świętego w Toronto. W roku 1929 została pionierką, czyli głosicielką pełnoczasową, i była nią aż do zakończenia swego ziemskiego biegu w 1969 roku. Pełniła tę służbę zdecydowanie i niestrudzenie, dając nam piękny przykład i pomagając wielu osobom poznać prawdę biblijną.

Mój ojciec, Frank How, był człowiekiem spokojnym, ale początkowo niechętnie odnosił się do religijnej działalności mamy. Ona jednak roztropnie zapraszała na rozmowy z nim kaznodziejów podróżujących, między innymi George’a Younga. Z czasem tata przestał się sprzeciwiać. A gdy zobaczył, jaki korzystny wpływ prawda biblijna wywiera na naszą rodzinę, stał się bardzo przychylny, choć sam nigdy nie został Świadkiem.

Postanawiam służyć Bogu

W roku 1936 skończyłem szkołę średnią. Jako nastolatek nie interesowałem się zbytnio sprawami duchowymi. Był to okres wielkiego kryzysu gospodarczego i trudności ze zdobyciem pracy. Zapisałem się więc na uniwersytet w Toronto. W 1940 roku postanowiłem podjąć studia prawnicze. Decyzja ta nie zdziwiła mojej matki. Gdy byłem dzieckiem i czymś ją zirytowałem, często powtarzała: „Ten łobuziak o wszystko musi się wykłócać! Pewnie zostanie adwokatem!”

Dnia 4 lipca 1940 roku, tuż przed rozpoczęciem przeze mnie studiów prawniczych, rząd kanadyjski bez żadnego ostrzeżenia wprowadził zakaz działalności Świadków Jehowy. Był to przełomowy moment w moim życiu. Kiedy rząd całą swą potęgę skierował przeciwko tej niewielkiej organizacji niewinnych, pokornych ludzi, utwierdziłem się w przekonaniu, że Świadkowie Jehowy są prawdziwymi naśladowcami Jezusa. Tak jak on przepowiedział, byli ‛przedmiotem nienawiści wszystkich narodów ze względu na jego imię’ (Mateusza 24:9). Postanowiłem służyć Bogu, który stał za tą organizacją, i 10 lutego 1941 roku chrztem usymbolizowałem swe oddanie się Jehowie.

Od razu chciałem rozpocząć służbę pionierską. Ale Jack Nathan, który przewodził wówczas działalności kaznodziejskiej w Kanadzie, zachęcił mnie, żebym najpierw zdobył wykształcenie prawnicze. Posłuchałem go i ukończyłem studia w maju 1943 roku, a potem zostałem pionierem. W sierpniu zaproszono mnie do Biura Oddziału Towarzystwa Strażnica w Toronto, gdzie miałem pomagać w rozwiązywaniu problemów prawnych, z którymi borykali się Świadkowie Jehowy. W następnym miesiącu zostałem przyjęty do adwokatury w Ontario.

Prawna obrona dobrej nowiny

Szalała II wojna światowa, a w Kanadzie nasza działalność w dalszym ciągu była zakazana. Mężczyzn i kobiety wtrącano do więzień za samą przynależność do Świadków Jehowy. Dzieci wyrzucano ze szkół, a niektóre nawet umieszczano w rodzinach zastępczych — wszystko to dlatego, że odmawiały pozdrawiania flagi czy śpiewania hymnu państwowego, uznając to za przejawy nacjonalistycznego kultu państwa. Jak powiedział profesor William Kaplan, autor książki State and Salvation: The Jehovah’s Witnesses and Their Fight for Civil Rights (Państwo a zbawienie — Świadkowie Jehowy i ich walka o prawa obywatelskie), „Świadkowie byli publicznie znieważani i stali się obiektem oficjalnych i prywatnych ataków nietolerancyjnego rządu oraz wyraźnie wrogiego społeczeństwa, zaślepionego patriotyzmem i gorączką okresu wojennego”.

Świadkowie starali się o zniesienie zakazu, ale bezskutecznie. Nagle, 14 października 1943 roku, został on uchylony. Niemniej Świadkowie w dalszym ciągu przebywali w więzieniach i obozach pracy, dzieci nie przyjmowano do szkół publicznych, a zakaz wciąż obejmował Towarzystwo Biblijne i Traktatowe — Strażnica oraz Międzynarodowe Stowarzyszenie Badaczy Pisma Świętego, korporację uprawnioną do korzystania z naszych obiektów w Toronto.

Pod koniec 1943 roku razem z Percym Chapmanem, usługującym w kanadyjskim Biurze Oddziału, pojechałem do Nowego Jorku, by skonsultować się z Nathanem Knorrem, ówczesnym prezesem Towarzystwa Strażnica, oraz Haydenem Covingtonem, wiceprezesem i radcą prawnym. Brat Covington miał ogromne doświadczenie prawnicze. W sumie wygrał aż 36 z 45 spraw apelacyjnych wniesionych do Sądu Najwyższego USA.

Sytuacja kanadyjskich Świadków poprawiała się stopniowo. W roku 1944 odzyskano obiekty w Toronto, tak iż mogły do nich wrócić osoby pracujące tam przed zakazem. W 1945 roku Sąd Najwyższy prowincji Ontario orzekł, że nie wolno zmuszać dzieci do udziału w uroczystościach niezgodnych z ich sumieniem. Nakazał też ponownie przyjąć uczniów wydalonych ze szkół. I wreszcie w 1946 roku rząd kanadyjski uwolnił z obozów pracy wszystkich Świadków. Pod kierownictwem brata Covingtona nauczyłem się walczyć w takich sprawach odważnie, zdecydowanie, ale przede wszystkim polegając na Jehowie.

Bitwa o Quebec

Wolność religijną Świadków Jehowy respektowano teraz w całej Kanadzie — z wyjątkiem francuskojęzycznej prowincji Quebec, zamieszkanej przez katolików. Z górą 300 lat znajdowała się ona pod bezpośrednim wpływem Kościoła katolickiego. Duchowni prowadzili lub nadzorowali szkoły, szpitale i większość instytucji publicznych. Co więcej, w zgromadzeniu ustawodawczym Quebecu obok miejsca przewodniczącego znajdował się fotel dla kardynała!

Premier i prokurator generalny Quebecu, Maurice Duplessis, był dyktatorem, który zdaniem historyka Gérarda Pelletiera zaprowadził w prowincji „dwudziestoletni okres rządów kłamstwa, niesprawiedliwości i korupcji, systematycznego nadużywania władzy, panowania ludzi o ciasnych umysłach oraz tryumfu głupoty”. Duplessis umocnił swą władzę dzięki ścisłej współpracy z katolickim kardynałem Villeneuve’em.

Na początku lat czterdziestych w Quebecu mieszkało 300 Świadków. Wielu z nich, między innymi mój brat, Joe, było pionierami z innych części Kanady. Gdy dzieło głoszenia nabierało w Quebecu rozmachu, miejscowa policja pod naciskiem duchowieństwa zaczęła nękać Świadków ciągłymi aresztowaniami i niesłusznym stosowaniem do ich działalności religijnej przepisów dotyczących handlu.

Trasę Toronto — Quebec przemierzałem tak często, że w końcu polecono mi przeprowadzić się do tej prowincji, bym mógł pomagać świeckim prawnikom reprezentującym naszych chrześcijańskich braci. Każdego ranka moim pierwszym zadaniem było sprawdzenie, ile osób zostało aresztowanych poprzedniego dnia, po czym szybko szedłem do miejscowego sądu i ustalałem kaucję. Na szczęście w wielu wypadkach pieniędzy na kaucję dostarczał zamożny brat Frank Roncarelli.

W latach 1944-1946 liczba spraw o domniemane pogwałcenie lokalnych zarządzeń wzrosła z 40 do 800! Świadkowie byli bez przerwy wtrącani do aresztu i nękani przez władze, ale to nie wszystko — atakował ich też rozjuszony motłoch, podżegany przez duchownych katolickich.

W celu zaradzenia tej trudnej sytuacji 2 i 3 listopada 1946 roku zorganizowano w Montrealu specjalne zgromadzenie. Końcowe przemówienie, wygłoszone przez brata Knorra, nosiło tytuł: „Co mamy zrobić?” Wszyscy obecni z zachwytem wysłuchali odpowiedzi na to pytanie — brat Knorr głośno odczytał historyczny już dziś dokument Zaciekła nienawiść Quebecu do Boga, Chrystusa i wolności hańbą dla całej Kanady. Był to czterostronicowy traktat, który bez ogródek opisywał sytuację w prowincji, podając szczegóły: nazwiska, daty oraz miejsca napadów inicjowanych przez kler, brutalnego zachowania policji, aresztowań i ataków motłochu na Świadków Jehowy. Zaledwie 12 dni później zaczęto go rozpowszechniać w całej Kanadzie.

Wkrótce Duplessis publicznie wypowiedział Świadkom Jehowy „bezlitosną wojnę”. Nieświadomie jednak zadziałał na naszą korzyść. W jaki sposób? Otóż zarządził, że każda osoba rozpowszechniająca traktat Zaciekła nienawiść Quebecu będzie oskarżona o działalność wywrotową, bardzo poważne przestępstwo, za które musielibyśmy odpowiadać nie przed sądami prowincjonalnymi, lecz przed kanadyjskim Sądem Najwyższym. W swej furii Duplessis lekkomyślnie zignorował taki skutek swego posunięcia. Poza tym osobiście polecił odebrać koncesję na sprzedaż napojów alkoholowych bratu Frankowi Roncarelliemu, który płacił większość kaucji. Bez dostaw wina w ciągu kilku miesięcy jego znakomita restauracja upadła, a on sam zbankrutował.

Liczba aresztowań rosła. Z 800 spraw szybko zrobiło się 1600. Wielu prawników i sędziów narzekało, że te wszystkie rozprawy Świadków Jehowy blokują sądy prowincji. W odpowiedzi zaproponowaliśmy prosty środek zaradczy: niech policja przestanie aresztować chrześcijan, a zajmie się przestępcami. To z pewnością rozwiązałoby problem!

Dwaj odważni prawnicy żydowskiego pochodzenia, Albert L. Stein z Montrealu i Sam S. Bard z miasta Quebec, pomagali nam w prowadzeniu wielu spraw, zwłaszcza do roku 1949, kiedy to zostałem przyjęty do adwokatury Quebecu. Pierre Elliot Trudeau, późniejszy premier Kanady, napisał, że Świadkowie Jehowy w Quebecu „byli wyszydzani, prześladowani i znienawidzeni przez całe społeczeństwo; zdołali jednak środkami prawnymi pokonać kościół, rząd, naród, policję i opinię publiczną”.

Postawę sądów prowincjonalnych dobrze odzwierciedlało potraktowanie mojego brata, Joego. Oskarżono go o zakłócanie spokoju. Naczelny sędzia Jean Mercier wymierzył mu najwyższą karę 60 dni więzienia. Na koniec zupełnie stracił panowanie nad sobą i wykrzyczał z ławy sędziowskiej, że najchętniej skazałby go na dożywocie!

Jak poinformowała pewna gazeta, Mercier wydał nakaz policji Quebecu, by „natychmiast aresztowała każdego Świadka i każdego podejrzanego, że nim jest”. Takie działania tylko potwierdziły prawdziwość zarzutów zawartych w traktacie Zaciekła nienawiść Quebecu. W prasie wydawanej poza prowincją pojawiały się nagłówki w rodzaju: „Do Quebecu wraca średniowiecze” (The Toronto Star), „Powrót inkwizycji” (The Globe and Mail, Toronto), „Odór faszyzmu” (The Gazette, Glace Bay, Nowa Szkocja).

Obrona przed zarzutem działalności wywrotowej

W roku 1947 pomagałem panu Steinowi w pierwszej sprawie o działalność wywrotową, dotyczącej Aimé Bouchera, który w pobliżu swego domu udostępniał ludziom traktaty Zaciekła nienawiść Quebecu. Podczas rozprawy udowodniliśmy, że publikacja ta nie zawiera kłamstw, lecz jedynie w ostrych słowach piętnuje okrutne traktowanie Świadków Jehowy. Wykazaliśmy, że nigdy nie wytoczono procesu nikomu, kto dopuszczał się tych okrucieństw. Natomiast Aimé został oskarżony, gdyż nadawał temu rozgłos. A zatem stanowisko prokuratora sprowadzało się do stwierdzenia, że przestępstwem jest mówienie prawdy!

Sądy w Quebecu opierały się na niejasnej definicji „działalności wywrotowej” sprzed 350 lat, z której wynikało, że każda osoba krytykująca rząd może zostać uznana za winną przestępstwa. Na tę definicję powoływał się również Duplessis, usiłując zdusić wszelką krytykę swego reżimu. Jednakże w 1950 roku Sąd Najwyższy Kanady uznał naszą argumentację, że w nowoczesnej demokracji „działalność wywrotowa” oznacza nawoływanie do aktów przemocy lub zbrojnego wystąpienia przeciwko rządowi. Traktat Zaciekła nienawiść Quebecu nie zawierał takich zachęt, a zatem jego treść była objęta prawem do wolności słowa. Ten jeden przełomowy wyrok sprawił, że umorzono wszystkie 123 sprawy o działalność wywrotową! Na własne oczy widziałem, jak Jehowa dał nam to zwycięstwo.

Walka z cenzurą

W mieście Quebec obowiązywał przepis zabraniający rozpowszechniania literatury bez zgody komendanta policji. Była to jawna cenzura, a więc pogwałcenie wolności religijnej. Z powodu tego zarządzenia na trzy miesiące wtrącono do więzienia Lauriera Saumura, usługującego wówczas w charakterze nadzorcy podróżującego, i postawiono mu jeszcze kilka innych zarzutów.

W roku 1947 w imieniu brata Saumura założyliśmy sprawę cywilną, mającą na celu powstrzymanie miasta Quebec od wykorzystywania miejscowych przepisów przeciwko Świadkom Jehowy. Sądy prowincjonalne wydały wyroki niekorzystne dla nas, więc znowu odwołaliśmy się do Sądu Najwyższego Kanady. W październiku 1953 roku po siedmiodniowej rozprawie z udziałem wszystkich dziewięciu sędziów uzyskaliśmy pożądane orzeczenie. Sąd uznał, że rozpowszechnianie drukowanych kazań biblijnych to nieodłączny element chrześcijańskiej wiary Świadków Jehowy, a zatem jest on konstytucyjnie chroniony przed cenzurą.

Tak oto sprawa Bouchera dowiodła, że to, co Świadkowie Jehowy głoszą, jest zgodne z prawem. Natomiast podczas rozprawy Saumura ustalono, jak gdzie mogą głosić. Dzięki zwycięstwu w tym drugim procesie umorzono przeszło 1100 spraw wniesionych przeciwko nam w Quebecu. Również w Montrealu z powodu zupełnego braku dowodów odrzucono ponad 500 oskarżeń. Wkrótce nasze konto stało się czyste — w Quebecu nie mieliśmy więcej spraw sądowych!

Ostatni atak Duplessisa

Ponieważ nie było już przepisów, które Duplessis mógłby wykorzystywać przeciwko nam, na początku stycznia 1954 roku opracował projekt nowego aktu prawnego, Ustawy nr 38, nazwanej przez środki przekazu „ustawą przeciwko Świadkom Jehowy”. Zgodnie z nią jeśli jakaś osoba podejrzewała, że ktoś zamierza powiedzieć coś, co według niej jest „obelżywe lub znieważające”, mogła wnieść na tego kogoś skargę, przy czym nie musiała dostarczać żadnych dowodów. Jako prokurator generalny, Duplessis mógłby wtedy zakazać oskarżonemu jakichkolwiek publicznych wypowiedzi. Taki zakaz, wydany przeciwko jednemu członkowi danego kościoła, w równym stopniu obowiązywałby wszystkich pozostałych. Ponadto ustawa pozwalała skonfiskować i zniszczyć wszystkie egzemplarze Biblii i publikacji religijnych należących do tego kościoła oraz zamknąć miejsca kultu do czasu rozstrzygnięcia sprawy, co mogło nastąpić dopiero po latach.

Pierwowzór tej ustawy stanowiło zarządzenie wprowadzone w XV wieku, za czasów hiszpańskiego inkwizytora Torquemady. Wtedy oskarżony i wszyscy jego współtowarzysze tracili prawa obywatelskie bez żadnego dowodu winy. W związku z Ustawą nr 38 prasa ogłosiła, że policja w prowincji otrzymała rozkaz zamknięcia Sal Królestwa Świadków Jehowy oraz skonfiskowania i zniszczenia Biblii i innych wydawnictw. W obliczu tak strasznego zagrożenia Świadkowie wywieźli z Quebecu wszystkie swe publikacje religijne. Dalej jednak prowadzili publiczną służbę kaznodziejską, posługując się tylko osobistymi egzemplarzami Biblii.

Ustawa zaczęła obowiązywać 28 stycznia 1954 roku, a 29 stycznia o dziewiątej rano byłem już w sądzie, by w imieniu wszystkich Świadków Jehowy z prowincji Quebec wnieść sprawę o jej zniesienie, zanim Duplessis w ogóle ją wykorzysta. Sędzia nie zgodził się na tymczasowe uchylenie ustawy, ponieważ wobec nikogo jeszcze jej nie zastosowano. Oświadczył jednak, że jeśli władze spróbują wprowadzić ją w czyn, mogę zwrócić się do niego o ochronę. W gruncie rzeczy postanowienie sędziego zadziałało jak tymczasowe uchylenie tego aktu, bo gdyby tylko Duplessis zaczął działać, od razu zostałby powstrzymany!

W ciągu następnego tygodnia obserwowaliśmy, czy policja poczyni jakieś kroki w związku z nową ustawą. Ale nic się nie wydarzyło! Aby poznać przyczynę, zaplanowałem pewną próbę. Dwie pionierki, Victoria Dougaluk (później Steele) i Helen Dougaluk (później Simcox), posługując się publikacjami, głosiły od domu do domu w Trois-Rivières — rodzinnym mieście Duplessisa. I znowu nic się nie stało. Kiedy siostry świadczyły, poleciłem Laurierowi Saumurowi zadzwonić na policję. Nie przedstawiając się, narzekał, że Świadkowie Jehowy głoszą, a policja nic nie robi, by zmusić ich do przestrzegania nowej ustawy Duplessisa.

Dyżurny policjant z zakłopotaniem powiedział: „Tak, wiemy, że weszła w życie nowa ustawa, ale zaraz następnego dnia Świadkowie Jehowy postarali się o jej uchylenie, więc nic nie możemy zrobić”. Natychmiast z powrotem sprowadziliśmy do prowincji naszą literaturę i przez 10 lat rozpatrywania tej sprawy przez sądy wyższej instancji z powodzeniem wykonywaliśmy dzieło głoszenia.

Domagaliśmy się nie tylko zniesienia Ustawy nr 38, ale też uznania jej za niezgodną z konstytucją. Aby udowodnić, że była ona wymierzona przeciwko Świadkom Jehowy, zdecydowaliśmy się na śmiały krok, a mianowicie wysłaliśmy Duplessisowi wezwanie do sądu, zobowiązujące go do przybycia na rozprawę i przedstawienia dowodów. Przesłuchiwałem go dwie i pół godziny. Wielokrotnie powoływałem się na jego publiczne oświadczenia o „bezlitosnej wojnie ze Świadkami Jehowy” oraz na jego wypowiedź o tym, że Ustawa nr 38 będzie oznaczać koniec dla Świadków w Quebecu. Rozwścieczony, zaatakował mnie: „Jest pan impertynentem, młody człowieku!”

„Panie Duplessis”, odparłem, „gdybyśmy mieli dyskutować o naszych charakterach, ja też miałbym parę spostrzeżeń. Ale jesteśmy tu służbowo, więc proszę wyjaśnić Wysokiemu Sądowi, dlaczego nie odpowiedział pan na ostatnie pytanie”.

W roku 1964 występowałem przeciwko Ustawie nr 38 w kanadyjskim Sądzie Najwyższym, który wszakże odmówił rozstrzygnięcia, czy jest ona zgodna z konstytucją, gdyż ani razu z niej nie skorzystano. Ale Duplessis już wtedy nie żył i ustawa nikogo nie obchodziła. Nigdy nie użyto jej przeciwko Świadkom Jehowy ani nikomu innemu.

Krótko przed śmiercią w 1959 roku Duplessis otrzymał od Sądu Najwyższego nakaz wypłacenia odszkodowania bratu Roncarelliemu za bezprawne odebranie koncesji na alkohol. Od tamtej pory wielu mieszkańców Quebecu odnosi się do nas bardzo przyjaźnie. Według statystyk rządowych liczba tutejszych Świadków wzrosła z 300 w roku 1943 do 33 000 obecnie. Są czwartym co do wielkości wyznaniem w prowincji. Ani tych zwycięstw prawnych, ani powodzenia działalności Świadków nie przypisuję żadnemu człowiekowi. Uważam je raczej za dowód, że to Jehowa daje zwycięstwo, gdyż nie nasza jest ta bitwa, lecz Boża (2 Kronik 20:15).

Zmiana warunków

W roku 1954 pojąłem za żonę uroczą pionierkę z Anglii, Margaret Biegel, i razem pełniliśmy służbę pionierską. W dalszym ciągu prowadziłem sprawy sądowe Świadków Jehowy w Kanadzie i USA oraz byłem konsultantem w niektórych procesach w Europie i Australii. Margaret została moją sekretarką i przez wiele lat służyła mi nieocenionym wsparciem. W roku 1984 wróciłem z żoną do kanadyjskiego Biura Oddziału, gdzie pomagałem w odtworzeniu Działu Prawnego. Niestety, w roku 1987 Margaret zmarła na raka.

Po śmierci mamy w 1969 roku mój brat, Joe, i jego żona, Elsie, oboje wyszkoleni na misjonarzy w dziewiątej klasie Biblijnej Szkoły Strażnicy — Gilead, wzięli do siebie ojca i troszczyli się o niego przez 16 lat, aż do jego śmierci. Poświęcając się w ten sposób, umożliwili mi pozostanie w służbie pełnoczasowej, za co zawsze będę im wdzięczny.

Dalsza walka prawna

Wraz z upływem lat batalie prawne Świadków Jehowy zmieniały swój charakter. Wiele spraw dotyczyło uzyskania działek i zezwoleń na budowę Sal Królestwa i Sal Zgromadzeń. W innych wypadkach chodziło o opiekę nad dziećmi, kiedy to jedno z rodziców, niebędące Świadkiem Jehowy, wykorzystywało różnice religijne, żeby ubiegać się o prawo do wyłącznego sprawowania władzy rodzicielskiej albo żeby zabronić matce lub ojcu będącemu Świadkiem zapoznawania dziecka z pożytecznymi poglądami i praktykami swego wyznania.

W 1989 roku do Biura Oddziału w Kanadzie przyjechała amerykańska prawniczka Linda Manning, by przez jakiś czas z nami współpracować. W listopadzie tego samego roku wzięliśmy ślub i od tamtej pory z radością usługujemy w tym miejscu razem.

W latach dziewięćdziesiątych wraz z Johnem Burnsem, innym prawnikiem z kanadyjskiego Biura Oddziału, pomogliśmy naszym chrześcijańskim braciom w Japonii wygrać sprawę o konstytucyjne prawo ucznia do odmowy udziału w obowiązkowych lekcjach sztuk walki. Zwycięstwo odnieśliśmy też w procesie dotyczącym prawa dorosłego człowieka do odmowy transfuzji krwi.

W latach 1995 i 1996 mieliśmy z Lindą przywilej spędzić pięć miesięcy w Singapurze, gdzie zajmowaliśmy się sprawami sądowymi związanymi z zakazem działalności Świadków Jehowy w tym kraju. Występowałem w obronie 64 kobiet, mężczyzn i osób niepełnoletnich, którym postawiono zarzuty o działalność przestępczą z powodu uczestnictwa w zebraniach religijnych oraz posiadania Biblii i innych publikacji religijnych. Nie wygraliśmy żadnego z tych procesów, ale widzieliśmy, jak Jehowa umacnia swych wiernych sług, by mogli trwać, zachowując prawość i radość.

Wdzięczny za swój udział

Mam 80 lat, ale cieszę się dobrym zdrowiem i w dalszym ciągu mogę brać udział w walce prawnej w obronie ludu Jehowy. W każdej chwili jestem gotowy iść do sądu i bronić tego, co słuszne. Z przyjemnością obserwowałem, jak liczba Świadków w Kanadzie wzrastała z 4000 w roku 1940 do 111 000 w chwili obecnej. Ludzie przychodzą i odchodzą, różne zdarzenia idą w zapomnienie, ale Jehowa nieustannie prowadzi swój lud naprzód, zapewniając mu pomyślność duchową.

Czy mamy jakieś trudności? Oczywiście, ale Słowo Jehowy upewnia nas: „Żadna broń wykonana przeciwko tobie nie okaże się skuteczna” (Izajasza 54:17). Prawdziwość tego proroctwa Izajasza mogę potwierdzić osobiście, mając za sobą 56 lat służby pełnoczasowej, którą spędziłem na „obronie i prawnym ugruntowywaniu dobrej nowiny”! (Filipian 1:7).

[Ilustracja na stronie 19]

Z młodszym bratem i rodzicami

[Ilustracja na stronie 19]

Hayden Covington, radca prawny

[Ilustracja na stronie 19]

Z Nathanem Knorrem

[Ilustracja na stronie 20]

Duplessis klęczy przed kardynałem Villeneuve’em

[Prawa własności]

Zdjęcie: W.R. Edwards

[Ilustracje na stronach 20, 21]

Frank Roncarelli

[Prawa własności]

Dzięki uprzejmości Canada Wide

[Ilustracje na stronie 21]

Aimé Boucher

[Ilustracja na stronie 24]

Ze współpracownikami: prawnikiem Johnem Burnsem i moją żoną Lindą